Witajcie, zielonolubni!
nidy nie analizowałam obecności roślin w moim życiu -
dotąd nie miałam potrzeby i w sumie nadal nie mam
ale
dotąd nie miałam potrzeby i w sumie nadal nie mam
ale
sms-owa wymiana myśli z Kidą pewne rzeczy mi uświadomiła,
choćby to, że doniczka z zieleniną może stanowić namiastkę
domownika - no bo przecież Ludź o siebie zadba, również
i Zwierz nie da o sobie zapomnieć np. drapaniem - a rośliny -
no cóż - dysponują dość ubogim arsenałem alarmowym -
i przez to właśnie tak bardzo potrzebują naszej pamięci i troski...
rzeczywiście - choć brzmi to groteskowo - roślina to pełnoprawny
domownik - wszak ze względu na tego milczącego a jednak dość
nieruchawego aspołecznika decydujemy się na jakże ryzykowny
krok - zostawiając klucze znajomym, krewnym, sąsiadom -
przez nich nie wsiadamy do pociągu "bylejakiego"
domownik - wszak ze względu na tego milczącego a jednak dość
nieruchawego aspołecznika decydujemy się na jakże ryzykowny
krok - zostawiając klucze znajomym, krewnym, sąsiadom -
przez nich nie wsiadamy do pociągu "bylejakiego"
naszego jakże oddzielnie intymnego istnienia - dla fotonożerców
jesteśmy niezbędni, by dostarczyć życiodajne składniki -
jak woda z butelki, nawóz i odżywka ukorzeniająca co trzeba
czy odgrzybiające granulki do ziemi
przestają być anonimową częścią krajobrazu, gdy zaprosimy
je pod swój dach - wybierając doniczkę i miejsce rezydowania -
zaczynamy nasze współistnienie - i choć to przecież my jesteśmy
gospodarzami - jednak adorowane są ONE - zaopiekowane
a następnie wyeksponowane niczym drogocenny okaz
ja do swoich fotonożerców często gadam - może nie szepczę,
ale cichutko do nich mówię - gdy je podlewam, przestawiam,
obracam wokół doniczkowej osi, zmieniam ziemię, no cokolwiek
- mówię do nich, używając imion i nazw przeze mnie nadanych
np. cześć barbioszki, napijcie się albo witaj, Harmoniuszu,
coraz lepiej wyglądasz czy Niunia rośnij zdrowo :)
w panieńskim pokoju mieszkała ze mną Hoja - jej kwiaty
oszałamiały mnie plastikowo meszkowym wyglądem
oraz nektarem o niepokojąco słodkiej woni i smaku (tak!)
zaczynała podobnie jak ta z neta - skromnie owinięta wokółsubtelnego rusztowania - ale wkrótce przejęła całą ścianę -
nie broniłam tego ani jej ani sobie!
natknęłam się na blogi poświęcone tej Pięknej Kusicielce -
warto zerknąć dla artystycznych fotografii -
to uczta dla oczu oraz ciekawe linki ♥
http://hoyomania.blogspot.com
http://hoya-polska.blogspot.com
http://niepodlewam.blogspot.com/2013/04/aby-hoja-zakwita.html
http://hoya-polska.blogspot.com
http://niepodlewam.blogspot.com/2013/04/aby-hoja-zakwita.html
oczywiście fotki i ryciny, które Wam pokazuję są z neta,
bo mojej Hoji już dawno nie ma - podczas gdy sama roślina
towarzyszyła mi jeszcze nie raz - choćby w mej dawnej pracy -
biblioteka SGH OIN zawsze miała parapety pełne roślin!
dziś mój pokoik zajmuje Mama i upiększa go swoimi roślinnymi
wyborami, które już pokazywałam przy okazji prezentacji cudnej
Pocahontas - bene note to i moje ulubione listowia - PEPEROMIE
♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
pierwsze zaś mieszkanie, które zajmowałam ze ślubnym - było
pozbawione wszelkiej roślinności - choć innych oznak życia nie
sposób było przeoczyć - zwłaszcza, gdy oweż odważnie pakowały
się do parujących garów lub szklanek z kawą - do dzisiaj cokolwiek
pijąc - zwłaszcza mętnego, ciemnego czy z fusami - nieznacznie
zębami cedzę napój, no cóż, nie byłam i chyba jednak nie zostanę
zwolenniczką kawy z wkładką z owada, który biegając po domu
- przed skokiem do filiżanki nie bierze kąpieli czy prysznica ;P
zaś w kolejnym mieszkanku - własności Rodziców - nie mogłam
poszaleć, bo pokój dłuuugi, ciemny był - a okno dość mikre - więc
na parapecie - ku zgrozie mej Mamy - stawiałam książki, nie donice
a że zawsze pociągały mnie bluszcze - nie byłabym sobą,
gdybym nie przytargała do domu jakiegoś pnącza - nad
komodami zainstalowałam z Jędrkiem sosnowe karnisze wokół
których śmiało i z wdziękiem mogły się owijać pstrokate listki -
choć nazywany pospolitym bluszczem - mnie jeszcze nigdy się
nie opatrzył - urokliwe to rośliny, łatwe w aranżacji i hodowli -
a przy tym fotogeniczne aż strach :D
pod sufitem wisiały półeczki z wiklinowymi koszami - jak mawiał
mój Tata - niczym na starodawnej poczcie - nad półeczkami karnisz
z żywym pnączem - i choć swego czasu rozważałam tam sztuczne -
jako że były jedynymi przedstawicielami zielonej bratni - ostały się
żywe - dłuuugo opierając się pomysłom żywiołowego K♥TA
a już w moim domku - kilka lat dosłownie królowały okazałe peperomie,
wiecznie zielone i oczywiście od Mamy - nieraz goście dopytywali mnie
o jakieś tajne sposoby pielęgnacji roślin - no cóż, nie ściemniałam,
skoro i tak się nie znam na tym - pamiętałam, by czasem je napoić,
przekręcić doniczkę i zbytnio nie tarmosić, bo nie lubią tego -
może to moje gadanie to taki mentalny substytut nawozu jest :)
dzisiaj na parapecie mam skromniejsze księżniczki - eszewerie,
noszące z godnością miano barbioszek, o czym pisałam wcześniej,
ponadto w kuchni znowuż aklimatyzuje się kolejna Niunia -
peperomia od Mamy - oraz bez fajerwerków towarzysząc Niuni -
zieleni się Harmoniusz - zamiokulkas zamiolistny...
do następnego zielonego!
bo mojej Hoji już dawno nie ma - podczas gdy sama roślina
towarzyszyła mi jeszcze nie raz - choćby w mej dawnej pracy -
biblioteka SGH OIN zawsze miała parapety pełne roślin!
nie wykluczam powrotu Pięknej Kusicielki na ściankę choć
przeglądając liczne fotki w necie przypomniałam sobie, co mnie
tak drażniło w tejże - gdy paradowała po pokoju bez kwiatów
widać było niezbyt gęste ulistnienie, na którym rozsiane plamki
nie dawały mi wtedy spokoju - teraz wiem, że to po prostu inne
oblicze tej Zwodnicy - a ziemiście odpychające wypustki stanowią
przecież obietnicę kolejnych pnączy :)
wyborami, które już pokazywałam przy okazji prezentacji cudnej
Pocahontas - bene note to i moje ulubione listowia - PEPEROMIE
♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
pierwsze zaś mieszkanie, które zajmowałam ze ślubnym - było
pozbawione wszelkiej roślinności - choć innych oznak życia nie
sposób było przeoczyć - zwłaszcza, gdy oweż odważnie pakowały
się do parujących garów lub szklanek z kawą - do dzisiaj cokolwiek
pijąc - zwłaszcza mętnego, ciemnego czy z fusami - nieznacznie
zębami cedzę napój, no cóż, nie byłam i chyba jednak nie zostanę
zwolenniczką kawy z wkładką z owada, który biegając po domu
- przed skokiem do filiżanki nie bierze kąpieli czy prysznica ;P
zaś w kolejnym mieszkanku - własności Rodziców - nie mogłam
poszaleć, bo pokój dłuuugi, ciemny był - a okno dość mikre - więc
na parapecie - ku zgrozie mej Mamy - stawiałam książki, nie donice
gdybym nie przytargała do domu jakiegoś pnącza - nad
komodami zainstalowałam z Jędrkiem sosnowe karnisze wokół
których śmiało i z wdziękiem mogły się owijać pstrokate listki -
choć nazywany pospolitym bluszczem - mnie jeszcze nigdy się
nie opatrzył - urokliwe to rośliny, łatwe w aranżacji i hodowli -
a przy tym fotogeniczne aż strach :D
mój Tata - niczym na starodawnej poczcie - nad półeczkami karnisz
z żywym pnączem - i choć swego czasu rozważałam tam sztuczne -
jako że były jedynymi przedstawicielami zielonej bratni - ostały się
żywe - dłuuugo opierając się pomysłom żywiołowego K♥TA
a już w moim domku - kilka lat dosłownie królowały okazałe peperomie,
wiecznie zielone i oczywiście od Mamy - nieraz goście dopytywali mnie
o jakieś tajne sposoby pielęgnacji roślin - no cóż, nie ściemniałam,
skoro i tak się nie znam na tym - pamiętałam, by czasem je napoić,
przekręcić doniczkę i zbytnio nie tarmosić, bo nie lubią tego -
może to moje gadanie to taki mentalny substytut nawozu jest :)
dzisiaj na parapecie mam skromniejsze księżniczki - eszewerie,
noszące z godnością miano barbioszek, o czym pisałam wcześniej,
ponadto w kuchni znowuż aklimatyzuje się kolejna Niunia -
peperomia od Mamy - oraz bez fajerwerków towarzysząc Niuni -
zieleni się Harmoniusz - zamiokulkas zamiolistny...
do następnego zielonego!
Napisałam długi komentarz, ale komp - ścierwo uznał, że fajnie jest się zawiesić i obrócił w niebyt całą treść....!!!
OdpowiedzUsuńi tak mi w "Secesji" wszystko powtórzysz :)))
UsuńBardzo interesujący post.Jako, że ciekawi mnie przyroda, zostanę na dłużej. :)
OdpowiedzUsuńojej - fajnie, żeś dotarła i tutaj :)))
Usuń